A weź ty się bulimio odwal w końcu!

Miałam wspaniałe wakacje.
Choć większość czasu przesiedzieliśmy w domu ale wiadomo, że ten nasz domek sam w sobie jest wyjątkowy i tam właśnie czujemy się jak na agroturystycznych wakacjach o każdej porze roku.
Nie było wycieczki zagranicznej (choć Słowacja przecież też się liczy :)), nie szukaliśmy na siłę jakichś nowych atrakcji w rozsądnej odległości od domu.
Po prostu chillowaliśmy głównie na tarasie, w kuchni, nad wodą, czy na naszym małym podwóreczku, na którym rosną polne kwiatki a za meble ogrodowe służą nam stare krzesła.
Ale to były wyjątkowe wakacje.
Pierwszy raz bez bulimii w tle.
Pierwszy raz bez skupiania się na jedzeniu, bez mówienia "od jutra", bez obwiniania się.
Pierwszy raz w 100% zaakceptowałam swój wygląd i świetnie czułam się w bikini bez czteropaka na brzuchu i podniesionego tyłka.
Pierwszy raz od 14 lat czułam się wolna!
Przez te 2 miesiące gorsze dni mogłam zliczyć na palcach jednej ręki a i tak nie przejmowałam się nimi.
Przecież jutro jest nowy dzień, nie ma co się zamartwiać.
To były na prawdę cudowne wakacje.
Nie wiedziałam tylko, że wraz z ich końcem choroba wróci i to ze zdwojoną siłą.


Stare "zmory" zaatakowały praktycznie od pierwszego dnia po powrocie do Norwegii.
Ciągle zastanawiałam skąd taka zmiana i co chcę odreagować.
Wyjazd z Polski i koniec naszej wakacyjnej sielanki?
Rezygnację ze starej i rozpoczęcie nowej pracy?
Problemy urzędowe?
Kłótnie z bratem?

Każdego dnia obiecywałam sobie, że "od jutra" wszystko będzie dobrze a tak na prawdę nie robiłam nic aby przestać się objadać.
Podobnie jak szybko można sobie wyrobić nowe nawyki, tak samo błyskawicznie można powrócić do starych.
Nawet jeśli one są straszne i za żadne skarby nie chcemy do nich wracać.
Podświadomość jednak pamięta, że stare nawyki dawały chwilowe ukojenie.
Jedzenie jest przecież bardzo przyjemne- zawsze tak uważałam, z tym, że w wakacje największą radość dawało mi to co najzdrowsze, kolorowe, pięknie przyrządzone.
Po powrocie do Oslo w ruch poszło to co nie cieszy oczu i nie daje zdrowia, za to dostarcza cukru, tłuszczu i poprawia nastrój- chwilowo, na 5-10 minut.
Po tym czasie przyjemność zastępowana jest potwornymi wyrzutami sumienia i nienawiścią do samej siebie.
I tak w tym stanie trwałam przez te 3 tygodnie, zapominając o tym czego się nauczyłam i dowiedziałam o sobie przez ostatnie miesiące, tak pozytywne jeśli chodzi o wysyłanie bulimii do przeszłości.
Aż organizm zaczął się buntować.
Choruję może 2-3 razy w roku a przeziębienie jest zawsze reakcją na osłabienie organizmu.
Osłabienie wirusem?
Złą pogodą?
Nie.
Za każdym razem sprawcą osłabienia jest bulimia.
I ty razem również.
Ale to już przeszłość.
Dochodzę do siebie i wiem, że następne przeziębienie będzie wynikiem wyjścia na zimno bez czapki a nie odreagowywania w toalecie.


Ten rok jest przełomowy, dzieje się dużo nowych i wspaniałych rzeczy w moim życiu.
Najwięcej zmian zachodzi jednak w mojej głowie i dopiero teraz po tylu latach zdałam sobie sprawę, że chcę skończyć z bulimią, że jest to jak najbardziej możliwe.
Każde załamanie i powrót choroby czegoś nowego mnie uczy i wiem, że te nawroty bulimii skończą się i to już niedługo.
Nie lubię wyprzedzać faktów, mówić o czymś i "zapeszać" ale teraz napiszę to co siedzi w mojej głowie i co chcę wykrzyczeć sobie i "światu" czyli tym kilku osobom, które tutaj zaglądają.
Bulimia już sobie poszła, nie dopuszczę jej znowu do siebie.
Teraz mam porównanie.
W wakacje pierwszy raz od wielu lat przypomniałam sobie jak wspaniale jest bez niej.
Teraz wróciła ale ja już wiem, że nie chcę jej więcej w swoim życiu.
Nigdy więcej.
Za dużo mam do stracenia w moim pięknym świecie.























Pozdrawiam.
Klem, klem

Komentarze

  1. Siła podświadomości to siła wielkich sukcesów, więc jeżeli podświadomie ją wyrzuciłaś ze swojego życia to teraz tak się właśnie stanie :) jeśli bardzo w coś się wierzy to to się spełnia! i tego w tym przypadku się trzymajmy :) Trzymam kciuki, żeby ta cholera też to zrozumiała i już nie zechaiała wracać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :* Dziękuję :):) Zapomniałam o tej sile podświadomości i wierze w wyzdrowienie a wiem dobrze jaką one mają moc!

      Usuń
  2. Ja jak zawsze trzymam za Ciebie mocno kciuki i wierzę, że uda Ci się pokonać tę zołzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że to co złe już za Tobą.
    A może myślałaś o konsultacji z psychologiem? Teraz nawet jest możliwość konsultacji przez internet. Takie wsparcie wiele daje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze na szczęście już za mną. Przeszłam kilka terapii niestety bez jakiejkolwiek poprawy bo i bez większej chęci wyzdrowienia. Teraz dzięki wiedzy o sobie i o chorobie jaką zdobyłam podczas rozmów z psychologami i dzięki ogromnej wierze w to, ze można wyzdrowieć, chcę z tego wyjść i wiem że mogę to zrobić bez dalszych rozmów z psychologami. Tylko ta droga jest często czasochłonna i pełna potknięć ale każdą komórką ciała czuję i wiem, że to się wkrótce zmieni:) Dziękuję za wsparcie :*

      Usuń
  4. Bardzo cieszę się, że trafiłam do Ciebie...Cieszę się, że wakacje się udały, że nie myślałaś o jedzeniu i dałaś sobie luz...Bulimia to podstępna choroba, wierzę, że uda Ci się w niej wyjść w pełni

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi przykro, że nie trafiłaś nigdy na terapeutę, który potrafiłaby Ci z tym pomóc na dobre.
    Czytało mi się to z bolącym sercem. Niemal namacalnie czułam Twoje zwycięstwo w wakacje. Tak! Życie może być piękne, a Ty możesz być szczęśliwa, wolna i po prostu pełna miłości i akceptacji dla samej siebie. Dobrze, że to poczułaś. Mam nadzieję, że teraz - jak nigdy wcześniej - czujesz, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki.
    Nie obwiniaj się, nie karaj, nie smuć - to, co się stało, już się nie odstanie. A może wszystko dzieje się po coś? Może upadamy po to, aby nauczyć się na własnych błędach i stać się silniejszymi?
    Przede wszystkim trwaj w tej miłości i akceptacji dla siebie. Zaakceptuj siebie taką, jaka jesteś. Dopiero to może być doskonałym bumerangiem dla dalszych zmian.
    Wierzę, że jeszcze niejedno takie wspaniałe lato przed Tobą. Lato bez choroby, za to w pełnym szczęściu, wśród bliskich, we wspaniałym miejscu.
    Pozdrawiam i jestem z Tobą! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja również uważam że nic nie dzieje się bez powodu i że etapy moej choroby, jej nasilenie, lepsze, gorsze dni- to wszystko mnie prowadzi do czegoś i różnica polega na tym, ze teraz wiem, że to droga do wyzdrowienia a nie do samozagłady.
      Dziękuję Madziu*

      Usuń
  6. Kochana cały czas wierzę w Ciebie i nie przestanę wierzyć. Wiele osiągnełas, wiele przeszkód pokonałaś i jeszcze wiele walk wygrasz. Będzies szcześliwa, wolna od tego co Ciebie "męczy".... będziesz cieszyła się pełnią życia, bez zmartwień, problemów... będziesz sobą, taką prawdziwą. Sama wiesz i widzisz po sobie, że to jest możliwe i tak będzie na dłużej. Jeśli się potkniesz nie zamartwiaj się, bo to nie Twoja wina - każdy czasem się potyka lub zatrzyma. Dalej podążaj przed siebie, spełniaj swoje marzenia, walcz do samego końca. Jesteś silną cudową Osobą. Już Ci to mówiłam, ale powiem jeszcze raz: nic nie dzieje się bez przyczyny. Coś dzieje się po to aby inna rzecz mogła się stać. Dzięki temu co nas spotyka jesteśmy w tym miejscu w którym jesteśmy a wszystko co nas spotyka czegoś nas uczy, jest kolejnym doświadczeniem - waznym doświadczeniem. Czeka Ciebie jeszcze wiele cudownych i niezapomnianych chwil... zobaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, tak jak odpisałam Madzi, wszystko do czegoś prowadzi, te dobre jak i te złe chwile. Nie wiem czy gdybym nie zachorowała na bulimię znałabym siebe tak dobrze jak teraz i czy tak bardzo doceniałabym każdy pozytyw jakiego udaje mi się doświadczyć. Ta choroba po części mnie ukształtowała i mówię tutaj nie o jakichś złych a odwrotnie- dobrych cechach. Ale czas najwyższy aby przeszła do historii:)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Każde doświadczenie i wszystko to co nas spotyka w jakimś stopniu nas kształtuje. Nawet to co przykre może mieć swoje pozytywy, tylko trzeba umiec je dostrzec - czasem dzięki temu możemy dostrzec to co dobre. Masz racje, że pewne rzeczy muszą przejsć do historii i choroba tym właśnie jest... już odegrała swoją rolę - zrobiła co miała zrobić i teraz jest czas abyś była wolna i tak będzie ♥ Jestem z Tobą :*

      Usuń
  7. To jest chyba klucz - uświadomienie sobie, że życie bez ED istnieje i jest naprawdę piękne :) A przede wszystkim - nieco beztroskie. Bo nie ma w Tobie tylu lęków, konieczności ciągłego czuwania nad sobą i nieustannego kontrolowania. Nie ma w Tobie tej walki. A jest cieszenie się chwilą i drobnostkami :)
    Nieustannie trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszymy się czytając taki optymistyczny wpis u Ciebie na ten temat. Wiemy, że nie jest Ci łatwo i mimo kciuków wielu osób, które tu zagląda możesz czuć się czasami gorzej i słabiej. Jednak pamiętaj, że zawsze jest możliwość wracania na dobrą ścieżkę. Na pewno takie miejsce jak Wasza chałupka jest jednym z punktów dla którego warto się starać być szczęśliwą wersją siebie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty